poniedziałek, 20 lipca 2015

Chapter IX

Dedykacja dla dwóch osób, dzięki którym powstał ten odcinek :D Jesica Evans i @ruggeroprincess 


*******

     Mój oddech zamienił się w parę, kiedy zdenerwowana czekałam na poboczu drogi na Ricka. Nerwowo rozglądałam się wokół siebie, chcąc w odpowiednim momencie zareagować, gdyby ktoś mnie rozpoznał. Wolałam uniknąć jakichkolwiek błędów, za które i tak przyjdzie mi wkrótce zapłacić. Doskonale wiedziałam, że to tylko kwestia kilku tygodni, zanim policja namierzy mnie na nowo, a ja będę zmuszona do ponownej ucieczki. Bałam się tylko jednego: że uczucie, które na nowo rozbudził we mnie Louis zrujnuje cały nasz plan.
     Drgnęłam, kiedy z oddali usłyszałam zbliżający się ryk silnika. Powoli odwróciłam głowę w tamtą stronę, mrużąc oczy, chcąc jak najszybciej rozróżnić markę auta i kierowcę. Gdyby był to Rick, byłam uratowana, gorzej, gdyby nadjeżdżał jakiś policjant. W końcu dzisiaj nie ukrywałam się za maską ''Alison Evans, siostry Nialla Horana z One Direction''. Auto wyskoczyło zza zakrętu, zatrzymując się z piskiem opon obok mnie. Szybko wsiadłam na miejsce pasażera, rozpuszczając związane w warkocza włosy. Odetchnęłam głęboko z ulgą, a po chwili skupiłam się na drodze przed nami. Za kilkanaście minut miał rozpocząć się najważniejszy dotychczas wyścig, na którym musiałam być obecna.
        - Jesteś gotowa? - skinęłam głową w odpowiedzi, nie spoglądając na przyjaciela. Oboje wiedzieliśmy, że nie byłam w humorze na rywalizację, co skutecznie obniżało nasze szanse na wygraną. W dniu wyścigu nic nie miało prawa zniszczyć mi humoru, jednak wizyta mojego brata i byłego chłopaka ( czy mogę go tak nazywać? Nawet nie byliśmy parą ) skutecznie zrujnowała wszystkie moje starania. Westchnęłam cicho, opierając głowę o nagłówek i zamykając oczy. Nie pozwolę na to, aby mój brat zrujnował moje szanse na wygraną...
     Ocknęłam się, kiedy wokół samochodu zaczęli kręcić się ciekawscy ludzie, chcąc za wszelką cenę zobaczyć kto siedzi w środku. Im więcej ludzi było na drodze, tym bliżej znajdowaliśmy się miejsca wyścigu. Rick powoli wymijał ludzi, klnąc od czasu do czasu, gdy jakiś bezczelny dzieciak wyskakiwał przed maskę. Nawet gdyby chciał, nie mógł nikogo potrącić - równało się z dyskwalifikacją. W końcu chłopak wjechał do jednego z przyszykowanych garaży, a jego brama automatycznie się za nami zamknęła, skutecznie odgradzając nas od publiczności. Dopiero wtedy zdecydowałam się opuścić pojazd i pokazać wszystkim zgromadzonym w środku swoją twarz.
     Niektórzy ze zdziwienia nieruchomieli, szeroko otwierając usta, a inni - którzy dobrze mnie znali - uśmiechnęli się, wracając do swojej pracy. Wywróciłam oczami, trzaskając drzwiami, podchodząc do jednego z mężczyzn i pytając go o rywalów. Wolałam się wcześniej dowiedzieć w co się pakuję
     Ścigać się miałam z trójką najlepszych kierowców, jakich w ostatnim czasie miała Anglia. Ja, miałam być jedyną kobietą spośród startujących, przez co większość patrzyła na mnie powątpiewająco. Kobieta nie mogła przecież wygrać wyścigu, szczególnie tak ważnego. Dałabym sobie rękę uciąć, że większa część publiczności sądziła, iż wkupiłam się w łaski organizatorów. Szkoda, że będą musieli się rozczarować. Nie miałam zamiaru dzisiaj przegrać. Pierwsze miejsce było moje. Definitywnie.
     Trójka przeciwników miało auta prosto z salonu, niewyjeżdżone i niesprawdzone. Uśmiechnęłam się delikatnie na tą wieść. To dawało mi pole do popisu, niestety tylko wtedy, kiedy będę jechała sprawdzonym autem. Takim, które znałam pod każdym kątem i wiedziałam do czego mógł być zdolny. Podziękowałam cicho swojemu informatorowi, szybko odchodząc, chcąc znaleźć Ricka albo Zacka. Oboje obiecali, że będą mnie dzisiaj dopingować i podtrzymywać na duchu.
     Zerknęłam na zegarek, powieszony na ścianie, który wskazywał, że do startu zostało jeszcze pół godziny. Poczułam delikatne ssanie w żołądku z zdenerwowania. Zacisnęłam mocno dłonie, mrużąc oczy i szukając znajomej czupryny przyjaciela. Po chwili stanęłam obok Zacka, lekko szturchając go w ramię.
        - Czym będę jechać? - zapytałam, nerwowo przygryzając wargę. Założyłam dłonie na piersi, nie chcąc aby dwójka chłopaków zobaczyła jak bardzo się trzęsą. Wolałam uniknąć zbędnych pytań i rozwodzeń dlaczego jestem w takim stanie. - No więc? - uniosłam brew lekko przekrzywiając głowę.
Zack leniwie się uśmiechnął podchodząc do - jak sądziłam - auta schowanego pod plandeką. Szarpnął za materiał, a moim oczom ukazał się samochód, który znałam od podszewki. Bugatti Veyron Super Sport.
     Wesoło klasnęłam w dłonie, czując jak całe napięcie nareszcie ze mnie uchodzi. W podskokach zbliżyłam się auta, z czułością gładząc maskę samochodu. Tęskniłam za Bugatti od czasu, kiedy rozbiłam poprzednie. Uwielbiałam tę markę samochodu, miałam do niej bezgraniczne zaufanie.
        - Mówiłam, że się jej spodoba? - zaśmiał się Rick, klepiąc mnie po ramieniu - Nacieszysz się później, teraz musimy zrobić przegląd i sprawdzić, czy wszystko działa. Zostało nam dwadzieścia minut, sprężać się ludzie! - krzyknął nerwowo machając rękoma. Odetchnęłam z ulgą, siadając w kącie i relaksując się.
     Dwadzieścia minut minęło za szybko. Już po chwili ciągnięto mnie w stronę auta, a brama ponownie została podniesiona. Powoli wytoczyłam się z garażu, wśród głośnych krzyków i buczeń Zmrużyłam oczy, dociskając pedał gazu, przez co auto zaryczało wściekle. Publiczność odskoczyła przestraszona, a ja z zadowolonym uśmieszkiem podjechałam pod wyznaczoną linię, odpowiednio się ustawiając. Zerknęłam w lusterko, poprawiając włosy i zakładając okulary. Na dzisiejszy wyścig zrezygnowano z tradycyjnych środków przekazu: wbudowany GPS zastąpiono okularami, które w odpowiednim momencie miały pokazywać nam trasę przejazdu, jednocześnie nie przeszkadzając podczas jazdy. Nie do końca ufałam temu sposobowi - nieraz słyszało się o nagłych wypadkach, kiedy to okulary ograniczały widoczność. Jednak organizatorzy postanowili zaryzykować - w końcu to nie oni stracą życie.
        - Dobra, wszystko jest na swoim miejscu. Nic nie jest uszkodzone, nie masz co się martwić, Mała - z głośnika przyczepionego do okularów odezwał się głos Zack'a. - Mamy podgląd na trasę, za kilka sekund ty również. Nie jest źle, dasz sobie radę.- Skinęłam głową, rozglądając się po publiczności. Wszyscy głośno skandowali, a dziewczyny dodatkowo wesoło machały rękoma. Żaden z nich nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie niebezpieczeństwo wiązało się z tymi wyścigami. Dla nich liczyła się dobra zabawa i odrobina ekscytacji - Nie patrz na nich. - skarcił mnie. - A teraz mnie posłuchaj. Nie wolno nam było was informować o jednej rzeczy, dopóki nie będziecie na linii startu. W pewnym momencie - nie za bardzo wiemy, w którym - okulary uruchomią system alarmowy, który odbierze policja. Będą was ścigać, a waszym zadaniem jest uniknięcie złapania.
        - Żartujesz sobie?- krzyknęłam uderzając dłonią w kierownicę. Chwilę potem obok mnie rozległ się głos klaksonu. Automatycznie zwróciłam się w tamtą stronę widząc jak jeden z zawodników wściekle uderza dłonią w samochód. Wygląda na to, że też został przed chwilą o wszystkim poinformowany.
        - To nie koniec. - zacisnęłam dłonie, nerwowo wpatrując się przed siebie. Może być jeszcze gorzej?- W autach macie ukryte nadajniki, dzięki któremu policja was namierzy. Podczas jazdy, musicie się ich pozbyć. Pocieszające jest to, że są gdzieś na zewnątrz auta, jednak nie wiadomo gdzie. Sami musicie je znaleźć i zniszczyć.
     Siarczyście przeklęłam opadając niżej na siedzeniu. Spodziewałam się wszystkiego: nagłej zmiany trasy, wyścigu z pociągiem, ale nie spotkania z policją! Nie mogłam pozwolić, aby mnie złapali, nie teraz, nie dzisiaj.
     Na środek ulicy wyszła jedna ze skąpo ubranych dziewczyn. Czasami żałowałam, że organizatorzy nie biorą pod uwagę kobiecej części kierowców. Nie miałam najmniejszej ochoty oglądać walorów dziewczyn, które z wyścigu na wyścig odsłaniały coraz więcej. Chwyciłam mocniej kierownicę, delikatnie dociskając gaz, czekając, aż dziewczyna da nam sygnał do startu. Po kilku sekundach, wściekle różowy stanik opadł na ziemię, a my mogliśmy w końcu wystartować.
     Wcisnęłam sprzęgło, zmieniając biegi i wyprzedzając Dodge Challenger'a w ten sposób obejmując prowadzenie. Nie przejmowałam się tym, że wyścig dopiero się zaczął. Już na samym początku chciałam zapewnić sobie odpowiednią pozycję, nie walcząc o nią na sam koniec. Nieznacznie oddaliłam się od reszty kierowców, poprawiając zsuwające się okulary. Chwilę potem szkiełko zamigotało, a ja w końcu mogłam mieć podgląd na trasę. Dziesięć kilometrów. To było zdecydowanie za mało.
        - Tylko dziesięć?- mruknęłam, gwałtownie skręcając. Tyłem auta szarpnęło na prawą stronę przez co straciłam na moment panowanie. Wcisnęłam hamulec, minimalizując prędkość, aż w końcu mogłam bezpiecznie jechać dalej. Mimo to, kolejny raz zniosło mnie na prawo. - Zack, co się dzieje do cholery? Mówiłeś, że auto jest sprawne! Znosi mnie na jedną stronę!- warknęłam. Słyszałam jak przyjaciel coś krzyczy, a po chwili w głośniku słyszałam same szumy. Przeklęłam głośno, zrzucając okulary na kolana, szybko kręcąc głową. Nic nie mogło mnie rozproszyć. Nie teraz.
        - Alison! Coś musi być przyczepione do tyłu, coś co obciąża auto, dlatego ciągle cię znosi - usłyszałam. Zacisnęłam zęby, przejeżdżając przez skrzyżowanie, ignorując dźwięki klaksonów i w ostatniej chwili wymijając auta. Niechętnie ubrałam okulary sycząc, kiedy zauważyłam, że jeden z startujących znajduje się kilka metrów za mną.
        - Daj mi podgląd na auto. - rzuciłam zajeżdżając drogę kierowcy za mną. O nie kolego, tak łatwo nie odbierzesz mi wygranej. Mrugnęłam, kiedy szkiełko okularów zamigotało, dając mi wyraźny podgląd na samochód. Na samym tyle, na prawym boku, migotał czerwony punkcik, którym musiał być nadajnik. Ktoś kto go przyczepiał, nie wziął pod uwagę masy auta, przez co teraz samochód co chwilę znosiło. Co za idiota to zrobił?! 
     Sapnęłam, zmuszając auto do wyrównania jazdy. W obecnej chwili miałam ochotę zabić każdego, kto pojawi się w zasięgu mojego wzroku. Byłam wściekła. Cała złość, która gromadziła się we mnie od rana, spowodowana przez głupią wizytę Niall'a i Louisa, uderzyła we mnie z zawrotną siłą. Wcisnęłam pedał gazu, ignorując głośne krzyki sprzeciwu chłopaków. Przed oczami miałam twarz zdenerwowanego Niall'a z rana, a dokładnie jego pełne zawodu oczy. Warknęłam, uderzając tyłem auta o ścianę obok mnie. Musiałam pozbyć się nadajnika, zanim zaalarmuje policje.

''- Zwariowałaś?! Ryzykujesz swoje cholerne życie, Alison! Zrozum, że nie jesteś nieśmiertelna, jeden głupi błąd i leżysz w piachu!- blondyn krzyknął wymachując rękoma. Wzruszyłam ramionami, podchodząc o okna i spoglądając na parking. Bez problemu mogłam zauważyć zgarbioną sylwetkę Louisa. Szybko odwróciłam wzrok od chłopaka, ignorując uczucie żalu i wstydu. Postąpiłam słusznie, odrzucając Louisa, prawda? - Nie widzisz jak wszyscy się o ciebie troszczą Alison? Widziałaś Louisa? On cię kocha, a ty go ranisz. Nie o to tutaj chodzi, Alison. Nie możesz ranić wszystkich dookoła, patrząc tylko na siebie ''

     Zacisnęłam mocniej dłonie na kierownicy, powstrzymując żałosny jęk. To nie była odpowiednia chwila na wspominanie odwiedzin z poranka. Musiałam skupić się na wyścigu. Spojrzałam na szkiełka, upewniając się, że nadajnik nadal jest przyczepiony do auta. Zacisnęłam zęby skręcając, ponownie zderzając się ze ścianą. Gdzieś z tyłu słyszałam syreny policyjne, a to oznaczało tylko jedno. Nadajnik został aktywowany.
     Spojrzałam we wsteczne lusterko, aby zobaczyć błysk świateł. W następnej chwili Dodge objął prowadzenie, szybko skręcając w kolejną uliczkę. Zacisnęłam dłonie mocniej na kierownicy, wchodząc w zakręt, ponownie uderzając bokiem w ścianę. Musiałam pozbyć się tego cholernego nadajnika.

''- Jeżeli tam pójdziesz, przekreślisz wszystko na co pracowałem Alison! - zatrzymałam się w miejscu, niepewnie się odwracając. Niall stał z założonymi rękoma, gniewnie wpatrując się w moją sylwetkę. - Przekreślisz One Direction. Zniszczysz nas. Myślisz, że cię nie złapią? - zaśmiał się szyderczo - Myślisz, że rodzice pozwolą swoim dzieciom słuchać zespołu, którego jeden z członków ma w rodzinie przestępce?- zbliżył się powoli, nachylając się, aby zrównać się ze mną wzrostem - Kiedy tam pojedziesz Alison, dopilnuję, aby zamknęli cię w więzieniu. ''

     Gwałtowne szarpnięcie przywróciło mnie do rzeczywistości. Warknęłam rozglądając się i z satysfakcją stwierdzając, że nadajnik został zniszczony. Zaśmiałam się, przyśpieszając chcąc jak najszybciej ponownie objąć prowadzenie. Wcisnęłam pedał gazu, doganiając auto przede mną, jednak, kiedy chciałam skręcić kierownicą, moje dłonie zjechały po śliskiej nawierzchni. Zdezorientowana ponowiłam próbę, jednak i tym razem kierownica nie skręciła. Wcisnęłam hamulec, chcąc uniknąć zderzenia, jednak zamiast hamowania, auto przyśpieszało.
        - Zack, coś jest nie tak! Nie mogę hamować, auto przyspiesza, a kierownica się zablokowała! - krzyknęłam spanikowana. Ponownie wcisnęłam hamulec, jednak znowu nie uzyskałam efektu którego oczekiwałam. Próbowałam ruszyć kierownicą, jednak na marne. Spanikowana nie słuchałam poleceń Zack'a, starającego się opanować sytuację. Uniosłam wzrok, czując jak moje serce gwałtownie zamiera. Przed nami był zakręt. A zaraz za nim... przepaść.
     Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Dodge przede mną gwałtownie skręcił, zatrzymując się. Bezskutecznie wcisnęłam hamulec, obserwując jak zbliżam się do żółtego auta. W ostatnim momencie kierowca ruszył, a ja zauważyłam uszkodzoną barierkę ochronną. Krzyknęłam przerażona, a następne co poczułam to przerażający ból.

********

Skończyłam!
Nienawidzę Alison. Definitywnie to stwierdzam. 
Odcinek nie powstałby gdyby nie pomoc @ruggeroprincess  i Jesici Evans :) Bardzo Wam dziękuję!
Przepraszam za dzień opóźnienia, jednak wczoraj zaskoczyła nas burza i wyłączono nam prąd :'''''')
Odcinek nie jest taki zły jak myślałam, więc.... smacznego :D
P.S. Piosenkę dodam jak ją znajdę, nie mogę przypomnieć sobie tytułu. Może ktoś będzie wiedział?
W teledysku był chłopak, który sterowany był innymi ludźmi ( ubierali go, popychali ) Na samym końcu on chciał się od nich uwolnić i w końcu ich odepchnął, a oni zniknęli ( przedtem próbowali odciągnąć od instrumentów jego zespół grający ) Śpiewał to chłopak i jedyne słowa, które pamiętam to ''No Control'' w refrenie :'''') Dziękuję za pomoc!

P.S.2. Przypominam również o dwóch pozostałych blogach! Linki znajdziecie po lewej stronie na górze.
P.S.3 - dziękuję wszystkim osobom, które pomogły mi z tytułem piosenki :D Dokładnie o nią mi chodziło.

EDID 21.07.
Słuchajcie mam pewien pomysł. Skoro statystyki bloga skaczą w górę z każdym odcinkiem, pomyślałam, że można to wykorzystać. Włączyłabym funkcję płatnych reklam na blogu, Waszym zadaniem byłoby na nie tylko wchodzić. W ten sposób ''zarobione pieniądze'' moglibyśmy przeznaczyć na wybraną WSPÓLNIE akcję charytatywną. Co wy na to?
Nie mam pojęcia ile się zarabia na takich reklamach - na pewno nie są to duże pieniądze, a raczej kilka groszy. Jesteście zainteresowani taką akcją?
15 komentarzy - next!

poniedziałek, 13 lipca 2015

Chapter VIII

******
~Louis~

     Nerwowo zacisnąłem zęby, kiedy Niall ponownie wjechał w ostry zakręt, nie ściągając nogi z gazu. Serce tłukło mi się niemiłosiernie mocno, przez co bałem się, że lada chwila wyskoczy mi z piersi. Prawdą jest, że to blondyn z dwójki... trójki Horanów jest najrozsądniejszy za kierwonicą, ale to co w danej chwili wyprawiał ze swoim samochodem, przebiło nawet wyczyny Alison.
     Z każdym kolejnym kilometrem mój strach się powiększał. Nie bałem się rosnącej prędkości, wymuszonej przez niecierpliwego Nialla czy nagłego wypadku, nie. Balem się stanąć twarzą w twarz z Alison, z dziewczyną, którą kocham całym sercem. Czy ucieknie, kiedy mnie zobaczy? A może zacznie krzyczeć? Ewentualnie spoliczkuje? W głębi duszy miałem nadzieję, że dziewczyna mocno mnie przytuli, jednak znając - a raczej dotkliwie pamiętając -  jej wybuchowy temperament, nie mogłem liczyć na nic więcej niż pogardliwe spojrzenie. Nawet to, było szczytem moich marzeń. Chciałem tylko aby na mnie spojrzała.
     Irlandczyk wypuścił z ust salwę przekleństw, gwałtownie szarpiac kierownicą i skręcając w kolejną uliczkę. Znałem Londyn - jednak nie potrafiłem zlokalizować, gdzie w danym momencie byliśmy. Niall nie mówił, gdzie jedziemy; wpakował mnie siłą do samochodu i ruszył z piskiem opon, nie zwracając uwagi na zdezorientowanego ochroniarza, koczującego obok bramy. Nie wiedziałem czy wypity wcześniej alkohol nadal płynął w moich żyłach, czy był to skutek spalonego zioła, wiedziałem zaś, że jeżeli przyjaciel nie zwolni, jego piękna deska rozdzielcza przykryta będzie moimi wymiocinami.
  - Jezus, Tomlinson jesteś zielony. - rzucił, kiedy łaskawie na mnie spojrzał. Jęknąłem w odpowiedzi, a Horan marszczac brwi zjechał na pobocze, szeroko otwierając okna. Leniwie wyczołgałem się z samochodu, głęboko oddychając, rozglądając się dookoła. Centrum Londynu. Nie jest to idealne miejsce na puszczenie pawia. - Stary, ogarnij się. Lada chwila będziemy na miejscu.
     Sapnąłem zrezygnowany, starając się w międzyczasie odpędzić okropne zawroty głowy. W jednej chwili podjąłem decyzję, że nigdy więcej nie wezmę do ust świńst podawanych mi przez Zayna. Wolę zachodzić w głowę jak pozbyć się Alison z moich myśli, niż walczyć z nudnościami.
     Ignorując słowa Nialla, ponownie zająłem miejsce pasażera, czując się o wiele lepiej. Miałem już pewność, że spotkanie z Alison przeprowadzę na trzeźwo.
     Tak jak wcześniej mówił chłopak, po kilku minutach zatrzmalismy się przed budynkiem Oxfordu. Niepewnie stanąłem na własnych nogach, marszczac brwi. Owszem, Alison studiuje, ale dostała się aż na sam Oxford? Wygląda na to, że nie znałem do końca potencjału swojej dziewczyny...
     Szybkim krokiem, kierowalisy się w stronę jednego z wejść, starając się za wszelką cenę nie rzucać się w oczy. Nie było to łatwe, wręcz niemożliwe do wykonania. Kilka sekund po przekroczeniu bramy, usłyszeliśmy głośny pisk, a tabum biegnących fanek kierował się w naszą stronę. Na nasze szczęście, wbieglismy do jednego z budynków, od razu gubiąc się wśród gąszczy korytarzy. Blondyn, wahając się przez chwilę. Zmarszczył brwi, zastanawiajac się, poczym skręcił w lewo. Niechętnie podążyłem za nim, nie chcąc zostać sam na pastwę naszych fanów. Niecierpliwie gryzłem wargę, próbujac powstrzymać się od pytań. Za każdym razem, kiedy otwierałem usta, Niall przecząco kręcił głową.
     Zatrzymaliśmy się przed drewnianymi drzwiami, kilka pięter wyżej. Nim zdążyłem unieść dłoń aby zapukać, Horan już uderzał w drzwi zacisniętą w pięść dłonią. Po drugiej stronie rozległy się zbliżające się kroki, a w drzwiach stanęła wysoka, szczupła blondynka. Alison.
     - Niall...? L-louis? - zająkała się. Wywróciłem oczami, w
chodząc do środka i przepchnąłem się obok dziewczyny. Nasze ramiona na moment zetknęły się, przez co bicie mojego serca gwałtownie przyśpieszyło. Drgnąłem, zauważając niebieskie oczy wpatrujące się w moje. Kilka sekund - które dla mnie były wiecznością - wyraźnie zirytowały Nialla, przez co pchnął moje ramię, dzięki czemu nareszcie mógł wejść do pomieszczenia.  - Co wy tu robicie? - usłyszałem, opadając na jedno z dwóch łóżek.
     Zerknąłem na Nialla. To w końcu on mnie tutaj przywiózł, wyraźnie majac jakąś sprawę do siostry, więc powinien się jako pierwszy wytłumaczyć. Blondyn stał przy oknie, wyglądając przez nie. Nieznacznie chrząknąłem ponaglająco, kiedy nie odezwał się, przez co wzrok Alison skupił się na mojej osobie. Jej źrednice powiększyły się w niedowierzaniu, jakby dopiero teraz zorientowała się, że tutaj jestem. Ostatni raz spojrzałem na Nialla, a kiedy ten nie wykazał, żadnej inicjatywy do rozmowy, niepewnie wstałem, podchodząc do dziewczyny.
     - Alison... - kaszlnąłem - Ja...
     - Nie, Louis. - przerwała mi, odsuwając się ode mnie i kręcąc głową. - Nie mam bladego pojęcia co tutaj robisz. Niall, rozumiem, to mój brat, ale ty... - zmrużyła oczy, groźnie się we mnie wpatrujac - Nic nas nie łączy, a jeżeli coś było wcześniej...sam to zakończyłeś, a teraz masz jeszcze czelność pojawić się tutaj. Byłam głupia Tomlinson. Głupia, że dałam się omamić komuś takiemu jak ty. - syknęła. Opuściłem głowę, twardo wpatrujac się w jej błyszczące oczy. Z każdym słowem, które wypowiadała Alison, wbijała coraz głębiej nóż w moje serce. Widziałem jak bardzo cierpiała patrząc teraz na mnie. Ten widok zabijał mnie od środka. - Żałuję, że cię poznałam, Louis. Żałuje, że się w tobie zakochałam. Żałuję, że nie mogę przestać...- dodała cicho.
     Zacisnąłem dłonie, oddychając głęboko. Jadąc tutaj psychicznie przygotowywałem się na spotkanie Al; na krzyki i wyzwiska, jednak ona nie podniosła nawet głosu. 
Tak postąpiłaby Alison, którą znasz, ta przed tobą, jest kimś innym.
     - Alison, proszę pozwól mi...- zacząłem
   - Nie! Nie będzie żadnych wyjaśnień. Zostawiłeś... Zostawiłeś mnie mówiąc, że wrócisz, że nie zapomnisz. Kilka dni potem dowiaduje się, że wróciłeś do Eleanor. Do dziewczyny, która cię zdradzała! Zdradzała, do cholery jasnej! Nie zadzwoniłeś. Nie napisałeś. Nie zrobiłeś nic, aby mnie o tym fakcie poinformować. Zwyczajnie mnie olałeś! - wyrzuciła, ze złoscią ocierając mokre od łez policzki. Próbowałem do niej podejść, jednak za każdym razem odpychała moje ręce. - Nic dla ciebie nie znaczyłam, Louis. Tak samo jak ty, dla mnie nie znaczysz teraz. Wynoś się. Wynoście się oboje. - warknęła, patrząc wściekle w moje oczy.
     Gula w moim gardle nie pozwoliła mi normalnie oddychać, jednak ból w sercu był o wiele gorszy. Czułem się jakby zdzierano ze mnie żywcem skórę. Chciałem umrzeć, jednocześnie pragnąc wyjaśnić Alison całą sytuacje.
     - Louis, idź. - rzucił Niall, nie odwracając się. Mięśnie jego ramion były napięte. - Zaraz do ciebie dołączę.
     Ostatni raz spojrzałem na Alison, wychodząc z pokoju. Razem z trzaskiem zamykanych drzwi, resztki mojego serca rozpadły się na milion kawałeczków, a ja chciałem tylko jedno: umrzeć.

********
Jestem, jestem.
W ostatnich tygodniach pracowałam, cały czas na 2 zmianę, stąd brak odcinków.
A co do matmy: mimo moich starań i napisaniu prac na oceny na jakie kazała mi nauczelka, nie przepuściła mnie. Panie i Panowie tak nauczyciele dotrzymuje słowa. Albo lepiej: nie robią tego ;)
Mimo to, dziękuję wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki.
P.s. Jest po 23 :)