********
~Alison~- Co takiego?
Chłopak przymknął oczy, wciągając głośno powietrze. Jego silne ramiona wciąż oplatały moje ciało, chroniąc mnie tym samym od ześlizgnięcia się na podłogę.
- Kocham cię Alison. - wolno powtórzył, cały czas mając zamknięte oczy - Przez ten rok... myślałem tylko o tobie, chciałem do ciebie zadzwonić, porozmawiać, upewnić się czy wszystko z tobą w porządku. Chciałem...abyś miała poczucie, że jestem przy tobie, mimo, że tak naprawdę dzieliły nas tysiące kilometrów.
Alkohol, który piłam na imprezie momentalnie wyparował ustępując miejsca złości. Wyrwałam się z uścisku szatyna, odpychając go i stając na środku pokoju. Nerwowo przejechałam dłonią po włosach, kalkulując w myślach to co chciałam mu powiedzieć.
- Oh, czyżby? W takim razie, gdzie byłeś, kiedy najbardziej cię potrzebowałam?- krzyknęłam wbijając wskazujący palec w pierś chłopaka. - Gdzie byłeś, kiedy twoi fani mnie wyzywali od dziwek i suk? Gdzie byłeś, kiedy dziennikarze wieszali i to dosłownie psy na mnie i mieszali mnie z błotem? - Z każdym wypowiedzianym słowem moja wściekłość rosła. Wszystkie uczucia jakie gromadziły we mnie, przez przeszło rok, skumulowały się chcąc w końcu się wydostać na zewnątrz. To co powiedział Louis, stanowiło punkt zapalny. - Wolałeś spędzać czas ze swoją dziewczyną, która - tylko tak przypominam - zdradzała cię od pewnego czasu! Więc nie pieprz mi tu teraz, że mnie kochasz, kiedy wiem, że jest inaczej!
Odepchnęłam się od zszokowanego chłopaka, kierując się w stronę wyjścia z pokoju. Nie miałam ochoty przebywać w jego towarzystwie minuty dłużej. Trzęsącymi się dłońmi, chwyciłam metalową klamkę, ciągnąć ją do siebie. Krzyknęłam, kiedy ktoś gwałtownie odwrócił mnie i przyparł plecami do drzwi. Nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą, kiedy ze strachem w oczach spojrzałam w mętne tęczówki Louisa. Obłęd i determinacja wymalowana na jego twarzy nie pozwoliła mi się ruszyć z miejsca.
- Nie wiesz wszystkiego. - wysapał, rozpaczliwie gładząc mój policzek. Automatycznie przymknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem. - Dlaczego nie dajesz sobie nic wytłumaczyć? Dlaczego zgrywasz taką zołzę, Ali?- westchnęłam cicho, opierając głowę o drewnianą powłokę za mną. Zaciągnęłam się perfumami Louisa, z ulgą stwierdzając, że pod tym względem chłopak się nie zmienił. Smukłe palce szatyna, niepewnie starły z mojego policzka spływającą łzę. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać. - Ali, proszę cię... daj mi ostatnią szansę, a ja obiecuję, że tym razem cię nie zawiodę. Nie pozwolę, aby więcej ktoś cię poniżał. - wszystkie emocje chłopaka jakie w tamtej chwili mu towarzyszyły, można było zobaczyć w jego oczach. Szkliste niebieskie tęczówki, przepełnione były bólem i strachem.
Niepewnie wtuliłam się w jego klatkę piersiową, chowając w niej twarz. Nie chciałam, aby zobaczył moje łzy; zbyt wiele razy widział je rok temu... kiedy budziłam się w nocy z krzykiem. Mruknęłam cicho, czując jak mnie podnosi i kieruje nas z powrotem w stronę łóżka, po czym kładzie na zimnej pościeli.
- Śpij... to nie jest odpowiednia chwila na tego typu rozmowy...- wyszeptał, gładząc moje czoło i składając krótki pocałunek.
- Znowu to robisz. Znowu uciekasz. - powiedziałam widząc jak idzie w kierunku wyjścia. Zatrzymał się, odwracając się i mierząc mnie zrezygnowanym spojrzeniem. Zawahał się na krótką chwilę, ale zaraz ze zdecydowaniem otworzył drzwi.
- Nie uciekam. Przynajmniej nie teraz.
Chwilę później o obecności chłopaka świadczył tylko zapach jego perfum wciąż unoszący się w powietrzu.
~*~ Skyscraper
Poranek nie należał do najlepszych, a ból jaki wywoływał każdy, nawet najmniejszy szelest był do nie opisania. Wbrew pozorom, pamiętałam wszystko co działo się poprzedniego wieczoru, jak i również moją i Louisa rozmowę. Niepewnie rozglądałam się dookoła, czy chłopak gdzieś tutaj nie był. Mimo, że uczniem Oxfordu nie był, bez problemu mógł wejść na teren uczelni i do akademiku. Znałam go na tyle dobrze, że wiedziałam, że nie był to koniec naszej rozmowy. Przynajmniej nie dla niego.
Z ulgą wyszłam się świeże powietrze, rozkoszując się nikłymi promieniami słońca, które ostatnio zagościło na niebie Londynu. Na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. Mimo ogromnego kaca, mogłam radośnie stwierdzić, że czułam się nawet dobrze. Nie miałam pojęcia tylko co miało na to wpływ.
Powoli wyszłam z bram uniwersytetu, wbijając wzrok w ziemię. Mimo, że dziennikarze dostali wyraźny zakaz wstępu na teren uczeni, nadal koczowali pod murami; w dość ograniczonej ilości. Włożyłam dłonie w kieszenie kurtki, kierując się w stronę centrum, skąd mogłam dostać się do domu Nialla, gdzie ostatnio nocowałam. Chciałam zabrać stamtąd swoje rzeczy i skupić się na życiu studenckim - w końcu za kilka dni, będę musiała stąd wyjechać.
Leniwie uniosłam głowę, wpadając na kogoś. Natychmiast poczułam znajomych zapach perfum, a rumieniec oblał moją twarz. Byłam zażenowana tym do czego wczoraj doszło między mną, a chłopakiem, a raczej do czego - na szczęście - nie doszło.
- Alison.
Zamrugałam oczami wpatrując się w stojącego przede mną Tomlinsona. Odetchnęłam głęboko, nerwowo poprawiając swoją torebkę i przygryzając wargę. Nie odezwałam się.
- Chodź. Mam niespodziankę. - rzucił, uśmiechając się i ciągnąc mnie do swojego samochodu. Niepewnie usiadłam na przednim siedzeniu, uważnie obserwując wsiadającego Lou, Zerknął na mnie, oceniając moje ubrania, a jego uśmiech - o ile to możliwe - powiększył się. - No już, nie analizuj tego wszystkiego. Chcę tylko abyś dobrze się dziś bawiła. Obiecuję, że nic innego. - uniósł do góry dwa palce, jakby składał przysięgę. Zaśmiałam się cicho, kiwając głową i patrząc na drogę. Po jakimś czasie zjechaliśmy na zapełniony parking. Zmarszczyłam brwi widząc małe dzieci radośnie biegnące w głąb lasku i szczęśliwych rodziców, którzy z dezaprobatą patrzyli na swoje pociechy. Przyłożyłam dłoń do miejsca, gdzie znajdowało się serce, czując delikatne ukłucie na ten widok. - Idziesz?
Spojrzałam na czekającego Louisa, niepewnie wychodząc z auta, zostawiając torebkę na fotelu. Chłopak zamknął auto, a potem chwycił moją dłoń i pociągnął na ścieżkę, prowadzącą do... jakiegoś miejsca.
Niepewnie wyłoniłam się zza linii drzew, spoglądając na kolorowy szyld, znajdujący się naprzeciw mnie. Otworzyłam szeroko oczy, widząc znajdujący się na nim napis. Wesołe miasteczko i to nie byle jakie. To było dokładnie to samo wesołe miasteczko jak rok temu... w Irlandii.
- P...p-pamiętałeś...?- wyjąkałam czując jak moje serce wykonuje radosne salto. Chłopak ścisnął mocniej tylko moją dłoń, idąc w stronę bramki. Skinął głową mężczyźnie sprzedającemu bilety, a ten bez słowa sprzeciwu nas wpuścił. Rozejrzałam się dookoła, uważnie lustrując wzrokiem wszystkie karuzele i zjeżdżalnie. Znowu czułam się dzieckiem.
- To gdzie najpierw?- zapytał szatyn uważnie obserwując moją reakcję. Uśmiechnęłam się radośnie i - nie puszczając jego ręki - skierowałam się do pierwszej karuzeli.
Czas na wspólnej zabawie upłynął nam niespodziewanie szybko. Nim się obejrzałam zrobiło się ciemno, a do zamknięcia zostało tylko kilka minut. Louis obejmował mnie w pasie, kiedy ze śmiechem przeglądaliśmy zdjęcia, które zrobiliśmy w budce. Z wdzięcznością, przytuliłam się do chłopaka, kiedy szliśmy główną ścieżką do wyjścia. To był naprawdę udany dzień.
- Zanim wyjdziemy... chcę wstąpić w jeszcze jedno miejsce - powiedział całując moje czoło. Skinęłam głową, pozwalając kierować chłopakowi. Po chwili stanęliśmy przed budką pełną pluszaków i różnych gier zręcznościowych. Z zaciekawieniem wpatrywałam się jak szatyn płacił i celował w sześć równo poukładanych wież z butelek. Z zaskoczeniem odkryłam, że po każdych zbitych butelkach, pojawiał się napis. Jak zaczarowana obserwowałam pojawiające się kolejno słowa, składając je w jedno, jedyne zdanie: Alison, proszę o jeszcze jedną szansę.
Wciągnęłam głośno powietrze, patrząc to na napis to na zdenerwowanego Louisa. Nie byłam pewna czy mogłabym mu ponownie zaufać, w końcu nie miałam pojęcia co wydarzyło się rok temu z Eleanor. Zagryzłam wargę, rozważając wszystkie plusy i minusy z przerażeniem stwierdzając, że tych drugich jest zdecydowanie więcej.
Ah, pieprzyć to.
- Dobrze - powiedziałam wpatrując się w oczy chłopaka - Dam ci jeszcze jedną szansę.
Tomlinson roześmiał się, mocno przyciągając mnie do siebie i składając długi pocałunek. Zarzuciłam dłonie na jego szyję, uśmiechając się. W końcu czuję się jak w domu.
******
Jezu Loueh, dziecko ty moje :')
I jak? Alison w końcu jest z Louisem :D
Zapowiadam: w przyszły weekend jadę do Karkowa, pozwiedzać kilka uczelni, więc odcinki pojawią się wcześniej ( środa ) wracam w niedzielę i potem idę do pracy :''''')
Więc bardzo proszę o 15 komentarzy pod spodem - to dla Was żaden problem, inaczej poczekam, aż dobijecie do limitu jak było z tym odcinkiem.
Odcinek nie sprawdzony - zrobię to jutro ;)
Przypominam o pozostałych blogach: Contract i Secret. Ah... muszę się pochwalić nową okładką, po prostu jest taka piękna, że nie mogę xd
Stało się.... tam tam tam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie jak po maśle i ponownie będą razem :)
Czekam na kolejny rozdział <3
W końcu jest z Lou!
OdpowiedzUsuńTak długo na to czekalam. Ale wątpie że wszystko pójdzie jak po maśle o znów się coś spieprzy. ://
Czekam na następny odcinek ^^
Swietny :D
OdpowiedzUsuńNareszcie są razem !!!
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Alison wyjedzie
Czekam na next
Julia
<3
OdpowiedzUsuńNo nareszcie kobieto !!!!
OdpowiedzUsuńIle ja czekałam na ten moment ! :D
Kocham to ff, najlepsze jakie w życiu czytałam :)
Pozdrawiam xx
Wreszcie <3
OdpowiedzUsuńOMG!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNareszcie ☺️
OdpowiedzUsuńSuper ❤
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie obiecuje że zaciekawi:
OdpowiedzUsuńhttp://little-things-forever-young.blogspot.com/?m=1
13-letnia Ness zoztaje adoptowana przez one direction lecz nie wie ze nie tylko z dobrego serca
Będzie dziś rozdział?
OdpowiedzUsuńBo nie moge się doczekać ;)
Świetne juz nie mogę się doczekać następnych *.*
OdpowiedzUsuńCudowny z niecierpliwością czekam na następny
OdpowiedzUsuńTotalnie to uwielbiam
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńŻyjesz?
OdpowiedzUsuńO kochana! Twoje opowuadanie jest lepsze niz jakas ksiazka:)
OdpowiedzUsuń